W świeżych
kwiatach nagietka jest taka mnogość i różnorodność aktywnych substancji, że
grzechem byłoby nie wykorzystywać ich do pielęgnacji ciała. Potrzebna do tego
jest tylko grządka kwitnących nagietków, które zrywam prosto do słoika, ubijam.
W domu zamgławiam alkoholem i zalewam olejem lnianym do 1/3 wysokości słoika.
Zakręcony pojemnik stawiam na nasłoneczniony parapet i przez 2 tygodnie
obserwuję jak kwiaty więdną, marnieją i tracą soki zasilające mój olej. Po tym
czasie przez sitko odcedzam kwiaty i natychmiast zaczynam używać. Ten domowy kosmetyk
dzielę na kilka porcji, np. do słoiczka przeznaczonego do pielęgnacji dłoni
wsypuję szczyptę – naprawdę tylko szczyptę – cynamonu lub ostrej papryki, aby nieco podrażnić skórę, poprawić jej
ukrwienie i przygotować do odnowy koktajlem z nagietka. Codziennie tuż
przed snem wmasowuję kilka kropli swojego kosmetyku w dłonie i chyba są mi
wdzięczne, bo nie zdradzają, ile mam lat.
Codziennie nowe informacje, przepisy, zdrowie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz